GWIAZDY W  ŻYCIU CZŁOWIEKA

-DAWNIEJ-DZIŚ-W PRZYSZŁOŚCI-

GWIAZDY W STAROŻYTNOŚCI

MENU

Gwiazdozbiory Teorie o wyglądzie wszechświata Hipparch i Ptolemeusz Wybuchy supernowych Gwiazdozbiory Galaktyki
Komety Klasyfikacja obiektów astronomicznych Niebo      

Gwiazdozbiory

Spoglądając na wieczorne niebo, można dostrzec na nim gołym okiem około 6 tysięcy migoczących gwiazd. Jedne świecą silniejszym światłem, inne słabszym, ale wszystkie jednakowo fascynują człowieka. Astronomowie Egiptu, Mezopotamii, Chin, Indii i Mezoameryki doszukiwali się w gwiazdach boskiego pierwiastka i zapewne dlatego tworzyli całe systemy kosmologiczne, które miały wyjaśnić tajemnicę tych odległych ciał niebieskich. W epoce antycznej Grecy i Rzymianie podjęli próby uporządkowania gwiezdnego nieba. Największe sukcesy w tej dziedzinie odnieśli uczeni z Aleksandrii, którzy podzielili całą dostępną dla ich obserwacji północną półkulę nieba na gwiazdozbiory.

U podstaw rozważań starożytnych astronomów leżał dawny pogląd Arystotelesa, że gwiazdy znajdują się na trwałej, nieruchomej sferze niebieskiej, zwanej sferą gwiazd stałych. Pozostają zatem w jednakowej odległości od Ziemi, a więc również dystans, jaki dzieli je od siebie, nie może być zbyt wielki i z powodzeniem da się mierzyć metodami trygonometrycznymi. Od samego początku uczeni greccy zwracali uwagę na fakt, że gwiazdy tworzą pewne niezmienne układy, które można opisać za pomocą przypominających je figur czy kształtów. Tak narodził się pomysł usystematyzowania całej dostępnej ówczesnym badaczom wiedzy o gwiazdach. Wyodrębnienie konstelacji miało również przynieść korzyści praktyczne w postaci lepszej orientacji nocą w kierunkach świata. Było też potrzebne astrologom do opracowywania lepszych horoskopów.
Początkowo obserwacje ograniczały się do sfery niebieskiej znajdującej się bezpośrednio nad basenem Morza Śródziemnego, Bliskim Wschodem i północną Afryką. Dlatego dostrzegane przez astronomów gwiazdozbiory odpowiadały mniej więcej średnim szerokościom geograficznym na północnej hemisferze nieba. Ponieważ wiedzieli, że Ziemia ma kształt kulisty (choć w późniejszych wiekach o tym zapomniano), rozumieli, że taki sam kształt posiada nieboskłon. Nie widząc drugiej półkuli niebieskiej, a chcąc także ją uporządkować, rozciągnęli nazwy znanych sobie gwiazdozbiorów na niewidoczną część nieba. Ten sprytny zabieg pozwolił więc stworzyć pierwszą kompletną klasyfikację gwiazdozbiorów na całej sferze niebieskiej. Dokonania starożytnych Greków przetrwały aż po czasy nowożytne, przynajmniej w łacińskiej wersji nazewnictwa konstelacji. Rzymskie i średniowieczne podróże poniżej równika, a przede wszystkim wielkie odkrycia geograficzne odsłoniły przed badaczami południową półkulę nieba. Konieczne okazało się więc uzupełnienie antycznej klasyfikacji gwiazdozbiorów. Problem jednak polegał na tym, że do XVII wieku nie istniały żadne przyrządy optyczne umożliwiające dokładniejsze obserwacje. Wszystkie pomiary ograniczały się zatem do gwiazd bardzo jasnych, które były wyraźnie widoczne gołym okiem. W 1603 roku niemiecki astronom Johann Bayer po raz pierwszy w swoim atlasie nieba nadał wszystkim sklasyfikowanym w konstelacjach gwiazdom nazwy, wykorzystując małe litery greckie. Gdy alfabet grecki okazywał się niewystarczający, Bayer wprowadzał do nazewnictwa gwiazd również minuskułę łacińską. Choć w klasyfikacji gwiazd starał się uwzględniać różnice w ich jasności i oznaczać je kolejno od najjaśniejszej do świecącej najsłabiej, brak teleskopu sprawiał, że ocena ta była wielce nieprecyzyjna. W drugiej połowie XVII wieku sytuację próbował ratować gdański astronom Jan Heweliusz. Dysponując prostym teleskopem, na nowo dokonał oceny jasności gwiazd i wyodrębnił z gwiazd o słabej jasności zupełnie nowe gwiazdozbiory na północnej półkuli nieba. Tak pojawiły się: Sekstans, Lis, Gołąb, Ryś, Jaszczurka, Żyrafa i Tarcza Sobieskiego, której w czasach zaborów niemieccy uczeni odebrali drugi człon nazwy i została po prostu Tarczą.
Innym problemem, z jakim borykali się astronomowie od początku prac nad systematyką gwiazdozbiorów, był brak ściśle wyodrębnionych pomiędzy nimi granic. W znacznej mierze wynikało to z braku silnych teleskopów, zdarzały się jednak lokalne, narodowe interpretacje układów gwiezdnych. W 1922 roku Międzynarodowa Unia Astronomiczna zadecydowała o podzieleniu całej sfery niebieskiej na 88 gwiazdozbiorów, jednocześnie precyzyjnie określając ich granice względem równoleżników niebieskich i łuków kół godzinnych. Te ostatnie linie można traktować jako południki, z definicji bowiem są to wielkie koła na sferze niebieskiej przechodzące przez niebieskie bieguny. W tym samym roku przyjęto także zasady oznaczania gwiazd w poszczególnych gwiazdozbiorach na podstawie kryterium ich jasności. Tak więc zachowana została reguła, że otrzymują one jako swe miano, poczynając od najjaśniejszej, a na najsłabszej kończąc, kolejne litery alfabetu greckiego bądź liczby. Również w sytuacji, gdy alfabet grecki nie wystarcza, przypisuje im się litery łacińskie. Ponieważ wyniki oceny jasności gwiazdy początkowo różniły się u różnych badaczy, zdarza się, że najjaśniejsza w danym gwiazdozbiorze gwiazda nie otrzymała należnej sobie litery alfa, a nazwano ją beta. Tak jest z gwiazdozbiorem Bliźniąt, w którym najjaśniejsza gwiazda Polluks została oznaczona dopiero drugą literą alfabetu greckiego. Być może powodem pewnego zamieszania w nazewnictwie gwiazd jest tradycja, która zachowała wiele gwiezdnych imion w postaci słownych określeń, m.in. bohaterów mitycznych. Wspomniany gwiazdozbiór Bliźniąt to przecież nieodłączni bracia Kastor i Polluks.
Dopóki układ konstelacji na nieboskłonie wydawał się prosty, położenie poszczególnych gwiazd w gwiazdozbiorze określano za pomocą współrzędnych ekliptycznych, czyli odnoszących się do płaszczyzny ekliptyki. Długość ekliptyczną, oznaczaną jako lambda wyrażał kąt dwuścienny, zawarty pomiędzy dwiema płaszczyznami prostopadłymi do płaszczyzny ekliptyki. Pierwsza z nich przechodziła przez punkt Barana (punkt przecięcia się dwóch kół wielkich: ekliptyki i równika niebieskiego, w którym Słonce osiąga punkt równonocy wiosennej), druga - przez obserwowaną gwiazdę. Szerokość ekliptyczna (β) natomiast to odległość kątowa pomiędzy płaszczyzną ekliptyki a ową gwiazdą. W miarę odkrywania coraz większej liczby gwiazd słabych współrzędne ekliptyczne okazały się niewystarczające. Już od czasów Heweliusza stopniowo zaczęto z nich rezygnować i stosować układ dwóch współrzędnych równikowych: rektascensji (α) i deklinacji (δ). Pierwsza z nich to kąt dwuścienny pomiędzy płaszczyzną przechodzącą przez punkt Barana i bieguny niebieskie a płaszczyzną przechodzącą przez obserwowaną gwiazdę i wspomniane bieguny. Druga jest wyrażona kątem pomiędzy płaszczyzną równika niebieskiego a danym ciałem niebieskim. Przyjmuje się, że deklinacja dla obiektów na północnej hemisferze jest dodatnia, a na południowej ujemna. Współrzędne równikowe okazały się wygodniejsze od ekliptycznych z racji tego, że teleskopy mają tak zwany montaż paralaktyczny, czyli są ustawione w taki sposób, aby łatwo było je obracać wokół dwóch osi: równoległej do osi obrotu Ziemi (zwanej godzinną lub biegunową) i prostopadłej do niej osi deklinacyjnej. Pozwala to śledzić zmianę położenia na niebie dowolnego obiektu w wyniku przemieszczania się obserwatora. Ważnym elementem jest też epoka, czyli czas, dla jakiego podaje się współrzędne. Wiąże się to z precesją osi ziemskiej, to znaczy nadaniem jej przez Słońce, Księżyc i inne planety ruchu sprawiającego, że zakreśla ona na sferze niebieskiej powierzchnię stożkową, ustawioną prostopadle do płaszczyzny ekliptyki. Powoduje to przemieszczanie się bieguna świata po niewielkim okręgu wokół bieguna ekliptyki, a co za tym idzie - zmianę zarówno współrzędnych równikowych, jak i długości ekliptycznej gwiazd względem obserwatora na Ziemi. Dopiero znając wszystkie powyższe elementy, można bezbłędnie zidentyfikować ciało niebieskie w gwiazdozbiorze.
Poza jedyną gwiazdą - Słońcem, umiejscowionym w centrum naszego Układu Słonecznego, mniej więcej 150 milionów kilometrów od Ziemi, gwiazdozbiory znajdują się od nas w znacznej odległości. Najbliższy - gwiazdozbiór Centaura, oddalony jest od Ziemi o przeszło 4 lata świetlne, czyli prawie 40 bilionów kilometrów. Pozostałe konstelacje leżą w odległości przeszło 5 lat świetlnych. Oczywiście, nie można precyzyjnie określić dystansu, jaki dzieli kulę ziemską od gwiazdozbioru. Można jedynie obliczyć jej odległość od poszczególnych gwiazd. Sztuczny podział nieba na konstelacje sprawia bowiem, że w jednym gwiazdozbiorze mogą się znajdować gwiazdy oddalone od siebie o całe lata świetlne, a zatem równie niejednakowo oddalone od Ziemi. Rozmiary gwiazdozbiorów bywają tak wielkie, że w ich obszarze mogą znajdować się całe galaktyki. Przykładem tego jest gwiazdozbiór Andromedy, zawierające galaktykę spiralną o średnicy 50 kiloparseków, zwaną Wielką Mgławicą Andromedy. Pomimo znacznej odległości od Ziemi widać ją z naszej planety gołym okiem.
Dzięki pracy astrologów już w starożytności wyróżniono wzdłuż ekliptyki pas 12 gwiazdozbiorów zwany Zwierzyńcem Niebieskim. Odpowiadają one znakom zodiaku, tyle że sprzed 2 tysięcy lat, gdyż na skutek precesji ich położenie uległo zmianie i gwiazdozbiory przestały dokładnie pokrywać się ze znakami.